
W sporcie zawodowym, podobnie jak w inwestowaniu, nie liczy się ilość podjętych prób, ale skuteczność działania w kilku kluczowych momentach. Nie wiem, czy wiecie, ale niewielki margines sukcesu może przynieść Wam wspaniałe rezultaty. Aby dobrze to zrozumieć, wystarczy przyjrzeć się wielkiej legendzie baseballu – Tedowi Williamsowi.
W jednym sezonie, w 1941 roku, osiągnął on coś, co do dziś jest uważane za jedno z najważniejszych osiągnięć w historii tego sportu, a jego podejście do gry stało się cenną wskazówką dla każdego inwestora giełdowego. Czego może nas nauczyć najlepszy pałkarz świata w obszarze podejmowania decyzji inwestycyjnych?
Przez całą swoją karierę Ted Williams był związany z Boston Red Sox, dla którego rozegrał łącznie 19 profesjonalnych sezonów. Jego wyjątkowe umiejętności, determinacja i nieustępliwość na boisku uczyniły go jednym z najlepszych zawodników wszech czasów. Williams nie tylko doskonale radził sobie z miotaczami, ale również był znany ze swojej niesamowitej dokładności – potrafił trafiać piłkę w momentach, w których inni pałkarze całkowicie zawodzili. Jednak to nie perfekcja czyniła go najlepszym z najlepszych, ale umiejętność maksymalnego wykorzystania swoich najlepszych momentów.
Największym osiągnięciem Teda Williamsa był sezon 1941 roku, kiedy osiągnął wskaźnik trafień w piłkę (BA) na poziomie 40%. Co to oznaczało w praktyce? Na każde dziesięć prób Williams czterokrotnie trafiał skutecznie piłkę. Cztery udane uderzenia na dziesięć – w sportach takich jak baseball to wynik absolutnie fenomenalny i nieosiągalny dla większości profesjonalnych zawodników.

Większość najlepszych graczy w baseballu może poszczycić się wskaźnikiem na poziomie około 30%, czyli trafiają trzy razy na dziesięć prób. Ted Williams wyprzedził swoją epokę o różnicę klas, bijąc rekord, który do dziś pozostaje jednym z najtrudniejszych do pobicia w sporcie zawodowym.
Ten niesamowity wynik z sezonu 1941 roku pokazuje, że sukces w sporcie zawodowym nie polega na trafianiu za każdym razem. Podobnie jest w inwestowaniu w spółki nowych technologii. Liczy się konsekwencja i zdolność do podejmowania trafnych decyzji, nawet jeśli nie wszystkie one przyniosą oczekiwany rezultat.
Nawet najlepsi gracze na świecie popełniają błędy, ale to, co ich wyróżnia, to skuteczność w kluczowych momentach. Zrozumienie tej lekcji jest nieocenione dla inwestorów giełdowych, którzy często wpadają w pułapkę oczekiwania samych idealnych wyników.
W tym miejscu warto przypomnieć znamienne słowa Warrena Buffetta:
„Utrata części pieniędzy jest nieuniknioną częścią inwestowania i nie możesz zrobić nic, aby temu zapobiec”.
Warren Buffett
Podobnie jak w baseballu, na giełdzie nie można oczekiwać, że każda decyzja będzie trafna. Oczekiwanie, że każda wybrana spółka przyniesie zysk, jest nierealistyczne i prowadzi do frustracji oraz poważnych błędów. Inwestowanie, tak jak uderzanie piłki w baseballu, wymaga akceptacji pewnej liczby niepowodzeń.
Załóżmy, że jako inwestorzy skoncentrowani na spółkach nowoczesnych technologii wybieracie 10 spółek do swojego portfela. Wystarczy, że trzy z nich dadzą Wam znaczny zysk, a pozostałe siedem przyniesie straty. Mimo to na końcu i tak zarobicie, pod warunkiem, że te trzy trafione inwestycje przyniosą odpowiednio wysokie stopy zwrotu. Skuteczność na poziomie trzech udanych transakcji na dziesięć prób na rynku nowych technologii może sprawić, że staniecie się jednymi z najlepszych inwestorów – podobnie jak Ted Williams, który z wynikiem czterech skutecznych prób na dziesięć wszedł do panteonu gwiazd baseballu.
W grze giełdowej, tak jak w baseballu, nie chodzi o działanie bezbłędne – to niemożliwe. Ważne jest, aby kilka trafnych decyzji zrekompensowało wszystkie wcześniejsze niepowodzenia.
Chciałbym przytoczyć znaną wypowiedź Zenona Komara, który doskonale podsumowuje tę zasadę:
„Gracz trafiający piłkę cztery razy na dziesięć razy zarabia setki tysięcy dolarów. Pamiętaj, że na dziesięć razy nie trafia on sześć razy. Choć nie jest doskonałym graczem, znajduje się on w gronie najlepszych. Lepszych po prostu nie ma. Na szczęście nie musisz być doskonały, by odnosić poważne sukcesy jako gracz giełdowy”.
Zenon Komar
Przyjmijmy założenie, że wybieracie 10 spółek nowych technologii do swojego portfela inwestycyjnego, inwestując w każdą po 50 000 złotych. To oznacza, że łącznie zainwestowaliście 500 000 złotych. Przyjmujemy, że siedem z tych spółek okaże się porażką i przyniesie 100% straty.
Na pierwszy rzut oka może to wydawać się katastrofą, ale to nieprawda. Wystarczy, że trzy pozostałe spółki odniosą sukces i wygenerują następujące zyski:
- Pierwsza spółka odniesie duży sukces i przyniesie 1000% zysku na zainwestowanym kapitale, co oznacza, że wartość Waszej początkowej inwestycji wzrośnie z 50 000 do 500 000 złotych.
- Dwie pozostałe spółki przyniosą średni zwrot w wysokości 500% zysku, co oznacza, że każde pierwotnie zainwestowane 50 000 złotych urośnie do 250 000 złotych, co razem da kolejne 500 000 złotych.
W efekcie z początkowej inwestycji 500 000 złotych, pomimo siedmiu inwestycji, które zakończyły się stratą, udało Wam się wygenerować 500 000 złotych zysku plus zwrot zainwestowanego kapitału. Zysk z tych trzech spółek nie tylko pokrył straty i zwrócił Wam zainwestowany kapitał, ale dodatkowo wygenerował pokaźny zysk.

Na giełdzie nie trzeba trafiać za każdym razem, aby odnieść spektakularny sukces. Wystarczy kilka udanych inwestycji na odpowiednio wybranym segmencie rynku, aby przynieść inwestorowi pozytywne rezultaty. Realistyczne podejście, dobre przygotowanie i akceptacja strat jako nieodłącznej części tej gry pozwolą Wam zbudować portfel, który wygeneruje solidny zysk.
Ważne jest, aby nie koncentrować się na strachu przed stratami, ale na szukaniu tych kilku udanych inwestycji, które zrekompensują wcześniejsze niepowodzenia. Wystarczy trafiać trzy spółki na dziesięć, aby w długim terminie stać się naprawdę zamożną osobą. Takie podejście jest istotne zarówno w baseballu, jak i w inwestowaniu w spółki nowych technologii. A przecież zawsze macie szansę trafić więcej niż tylko trzy razy na dziesięć.
Inwestowanie na giełdzie, a zwłaszcza na rynku nowych technologii, niesie ze sobą ryzyko straty zainwestowanego kapitału, ale z drugiej strony oferuje ogromny potencjał zysków. Na tym rynku zwroty mogą sięgać setek, a nawet tysięcy procent. To właśnie w młodych spółkach technologicznych można dokonać nieprzeciętnych inwestycji – takich, które przyniosą Wam spektakularne zyski.
Większość inwestorów marzy o tym, aby znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie, zidentyfikować wschodzące gwiazdy rynków technologicznych i zainwestować w nie, zanim osiągną one status rynkowych gigantów. Wielu o tym marzy, ale większość z nich nie ma odwagi, by to zrobić.
Nie wszystkie Wasze wybory będą udane. To część tej gry – zarówno w baseballu, jak i na giełdzie. Musicie zaakceptować, że niektóre spółki upadną, zanim znajdziecie te, które wyniosą Wasz portfel na nowy poziom. Podobnie jak Ted Williams nie był w stanie przewidzieć, które uderzenia będą trafione, Wy także nie możecie mieć stuprocentowej pewności, które spółki przyniosą zyski.
Jednak jedno jest pewne: tak jak Ted Williams trafiał cztery piłki na dziesięć prób, tak samo Wy możecie trafić trzy lub cztery spółki na dziesięć, o ile będziecie dobrze przygotowani i skupicie się na rygorystycznej selekcji przy ich wyborze.
Tak jak w baseballu trening wsparty uporem, cierpliwością i determinacją umożliwia opanowanie gry, tak samo jest z inwestowaniem w spółki nowych technologii. Zrozumienie zasad, dobre przygotowanie i wypracowanie własnego warsztatu inwestycyjnego prędzej czy później pozwolą Wam strzelić Waszego pierwszego „home runa”… Ale o tym napiszę Wam już następnym razem.