
Jeżeli zamierzacie inwestować w spółki nowoczesnych technologii, powinniście przede wszystkim zrozumieć, czym jest i jak działa „efekt motyla”. Powinniście zrozumieć, co robić, a czego unikać, aby nie wpaść w kłopoty, inwestując na tym segmencie rynku. Rynek nowych technologii jest bowiem pełen różnych firm, z których większość nie osiągnie nigdy żadnego doniosłego sukcesu rynkowego.
Dziś opowiem Wam zatem o istotnych niuansach, na jakie należy zwracać uwagę przy poszukiwaniu i wyborze spółek wysokich technologii. I nie będę zachęcał do znalezienia jak największej ich liczby w celu dywersyfikacji portfela inwestycyjnego. Będę przekonywał Was do czegoś kompletnie odwrotnego – ścisłej selekcji tylko tych nielicznych, które mają rzeczywisty potencjał, by zrewolucjonizować świat. Chodzi o to, by selekcjonować spółki w głębokim zrozumieniu, na czym polega potęga niuansu i wspomniany efekt motyla.
Zapewne już o nim słyszeliście. Efekt motyla to sytuacja, w której trzepot skrzydeł motyla w Ohio wywołuje lawinę zdarzeń, które w efekcie doprowadzają do burzy piaskowej w Teksasie. W ten anegdotyczny sposób twórcy teorii chaosu pokazują, że wbrew powszechnemu przekonaniu niewielkie zaburzenie warunków początkowych powoduje nie proporcjonalne, lecz rosnące wykładniczo zmiany w zachowaniu całego układu na końcu. Dla iNwestorów, w tej teorii istotna jest jedna idea: drobne detale mają wielkie znaczenie i mogą przesądzić zarówno o spektakularnej porażce, jak i oszałamiającym sukcesie każdej spółki, którą nabywamy do swojego portfela.

Na giełdzie panuje błędne przekonanie, że w segmencie spółek technologicznych kluczową rolę odgrywa dywersyfikacja portfela i posiadanie dużej liczby takich podmiotów we własnym portfelu. Nic bardziej mylnego. To, czego naprawdę potrzebujecie, to odpowiednia selekcja tych spółek pod kątem pewnych cech dość oczywistych, ale również tych mniej oczywistych – delikatnych jak trzepot skrzydeł motyla.
Do cech oczywistych zaliczymy na pewno odpowiedni potencjał do wzrostu oraz elastyczność i zdolność adaptacji do zmieniających się warunków rynkowych. Większość spółek obecnych na rynku z reguły nie posiada takiej elastyczności – albo rozwija technologie oparte na słabych lub niepewnych podstawach, albo ich technologie celują w zbyt mały rynek docelowy, albo są słabo zarządzane, albo brakuje im kompetencji czy to naukowych, czy – co bardziej istotne – rynkowych, a to ostatecznie doprowadza je w najlepszym wypadku do stagnacji lub marazmu oraz prędzej czy później do upadku.
Prawdziwa wartość spółek technologicznych nie leży tylko w potencjale ich technologii czy w wielkości docelowego rynku zbytu. Na rynku bez trudu odnajdziecie wiele firm, które wyglądają ciekawie – posiadają niską wycenę, niebanalną koncepcję, przełomową technologię, odważne i dalekosiężne plany i zapowiedzi. Ale to tylko fasada. To zbyt mało.

Jakie zatem „niuanse” mogą wywołać efekt motyla, a następnie spektakularne fiasko?
- Niejednoznaczny potencjał rozwijanej technologii
- Brak dowodów naukowych potwierdzających skuteczność rozwijanej technologii
- Brak prototypu (proof-of-concept) potwierdzającego możliwość stworzenia fizycznej technologii
- Brak zdolności do szybkiego wzrostu krzywej uczenia się całej organizacji
- Niezdolność utrzymania przewagi konkurencyjnej w okresie rozwoju technologii
- Brak skutecznej ochrony i zabezpieczenia własności intelektualnej
- Brak jasno określonego modelu biznesowego
- Brak elastycznego podejścia do szybkiego rozwiązywania problemów u kadry naukowej
- Brak kadry zarządczej posiadającej wysokie kompetencje biznesowe
- Brak spójnej wizji przyszłości zarządu i kluczowych pracowników danej organizacji
Już z powyższego zestawienia wynika jasno, że w przypadku spółek nowoczesnych technologii sama ich – nawet najbardziej przełomowa – technologia oraz prognozowany potencjał nie jest wskaźnikiem ich rzeczywistej wartości. To wiele drobnych szczegółów, niewidocznych dla niewprawnego oka, decyduje o tym, czy dana firma przetrwa, rozwinie skrzydła i osiągnie sukces rynkowy. Na tym właśnie polega efekt motyla: niewielkie, ale istotne szczegóły charakteryzujące daną firmę na początku jej drogi zdeterminują pozytywne lub negatywne konsekwencje, które zaważą na jej losach w przyszłości.
Rynek nowych technologii oferuje z jednej strony wielką szansę dla inwestorów szukających ponadprzeciętnych zysków. Z drugiej zaś strony – to naprawdę trudny obszar do zrozumienia dla przeciętnego inwestora. Właśnie z tego powodu potrzebujecie dobrego zrozumienia efektu motyla i długoterminowych konsekwencji, jakie z niego wynikają. Im bardziej wybredny będzie inwestor działający na tym rynku, tym lepiej dla niego, ponieważ uzyska większą szansę, iż na końcu zostaną mu tylko nieliczne, za to te najcenniejsze spółki technologiczne dostępne na rynku.
Skoncentrujcie się na tym, by wybierać tylko te firmy, które naprawdę mogą zmienić świat.
Selektywne podejście do spółek nowoczesnych technologii jest najważniejszą rzeczą, o której zawsze należy pamiętać. Jest czynnikiem decydującym o Waszym przyszłym sukcesie lub porażce inwestycyjnej. Rynek nowych technologii nie jest miejscem dla przeciętnych graczy giełdowych. To nie plac zabaw, gdzie każdy znajdzie swoje miejsce na karuzeli – to brutalne pole bitwy, gdzie zwycięzca bierze wszystko.

Tylko najlepsze na rynku spółki przetrwają i zdominują rynek, reszta zniknie w cieniu ich sukcesów. Spółki, które wygrają ten wyścig, zostawią konkurencję daleko w tyle, zajmując znaczną pozycję w swoich niszach rynkowych i jednocześnie zaoferują swoim akcjonariuszom gigantyczne zwroty na zainwestowanym kapitale. Dlatego wybierając tego typu spółki do portfela, powinniście patrzeć dalej i głębiej niż tylko na ich technologię czy pięknie wymalowany potencjał. Powinniście umieć dostrzec delikatny „trzepot skrzydeł motyla”, który zdecyduje o przyszłości takiej firmy.
Warto też rozumieć podział na różne kategorie spółek nowoczesnych technologii, jakie można napotkać na rynku. Wiedzieć, dlaczego nie warto mieć w portfelu mrówek, dlaczego jednorożce są przereklamowane, czym charakteryzują się karaluchy i jak zachowują się hipopotamy. Odkryję zatem przed Wami świat jednorożców, karaluchów i hipopotamów… Ale o tym napiszę Wam już następnym razem.