
Czy kiedykolwiek zauważyliście, że rynek finansowy czasami przypomina scenę z natury, gdzie lemingi podążają za sobą w stadzie, niezależnie od tego, dokąd prowadzi droga? Metafora syndromu leminga świetnie oddaje zjawisko, w którym inwestorzy pod wpływem presji społecznej zaczynają naśladować zachowania innych uczestników rynku, rezygnując z wykonania własnej analizy i niezależnego myślenia. Dziś opowiem Wam, jak ta presja społeczna może wpływać na decyzje inwestycyjne, jakie niesie za sobą ryzyka oraz jak uchronić się przed pułapką podążania za tłumem.
Podążanie za tłumem nie jest zjawiskiem nowym – od zarania dziejów jako ludzie mieliśmy skłonność do naśladowania innych, czując się bezpieczniej, będąc w większej grupie. Na rynku giełdowym zachowanie to, zwane zachowaniem stadnym, prowadzi do bardzo niebezpiecznych skutków. W momencie, gdy widzimy innych inwestorów kupujących określone aktywa, zaczynamy z automatu wierzyć, że muszą one być wspaniałą inwestycją – w końcu tyle osób nie może się mylić. Niestety, historia pokazuje, że rzeczywistość jest bardzo często inna.
Podążanie za tłumem jest szczególnie silne w okresach wzmożonej zmienności rynku. Gdy rynki gwałtownie rosną, pojawia się euforia – inwestorzy mają poczucie, że znaleźli się w zupełnie nowej erze normalności, gdzie ceny wszystkiego będą rosły bez końca. Z kolei w okresach załamań rynku, pod wpływem silnego strachu wiele osób decyduje się na gwałtowną wyprzedaż aktywów, myśląc, że pozostali uczestnicy rynku wiedzą coś, czego my nie wiemy.
„Cztery najniebezpieczniejsze słowa w świecie inwestowania to – tym razem będzie inaczej”.
sir John Templeton
Podążanie za tłumem prędzej czy później prowadzi do tworzenia się baniek spekulacyjnych, a następnie do ich gwałtownego pękania, co kończy się poważnymi stratami dla inwestorów, którzy ślepo podążali za tłumem.

Warto przez chwilę zastanowić się nad przyczynami tego dziwnego zjawiska. Psychologia społeczna wskazuje, że ludzie mają naturalną tendencję do naśladowania innych, zwłaszcza w sytuacjach niepewności. W grupie czujemy się bezpieczniej, wierząc, że decyzje podjęte wspólnie będą bardziej trafne niż te podejmowane indywidualnie. Ta potrzeba przynależności do grupy, zwłaszcza na rynku finansowym, może jednak prowadzić do katastrofalnych skutków. Inwestorzy, którzy podążają za tłumem, często rezygnują z samodzielnego myślenia i analizy, przekonani, że masowy ruch musi być właściwy. W istocie jednak taki sposób działania prowadzi do podejmowania decyzji opartych na działaniach innych osób, często podobnych do nas.
Dodatkową rolę odgrywają tutaj media branżowe, które w takich chwilach jeszcze dolewają oliwy do ognia i tym samym wpływają na wzmacnianie zachowań stadnych dużej liczby inwestorów obecnych na rynku. Artykuły o niesamowitych sukcesach inwestycyjnych, relacje o tym, jak niektóre spółki osiągają astronomiczne wyceny, czy też informacje o rosnącej popularności określonych rynków – wszystko to wpływa na decyzje finansowe podejmowane przez kolejnych uczestników rynku, którzy też chcą zarobić na tym cudownym wydarzeniu. Dodatkowa presja społeczna związana z ciągłym porównywaniem się do innych inwestorów, złudne poczucie, że „inni tylko zarabiają, a ja tracę właśnie okazję życia”, powoduje, że bardzo łatwo wpaść w pułapkę podążania za tłumem.
Presja ta jest widoczna również w otoczeniu naszych bliskich – rodziny, przyjaciół czy znajomych. Gdy inne osoby z naszego kręgu opowiadają o swoich inwestycyjnych sukcesach, czujemy się niejako zobowiązani do pójścia w ich ślady, nawet jeśli nie jesteśmy przekonani lub nie rozumiemy zasadności takich decyzji. Łatwo jest więc ulec pokusie i zacząć podejmować decyzje inwestycyjne na podstawie czystych emocji oraz opinii innych ludzi zamiast na solidnej własnej analizie sytuacji.
W takim przypadku istotne jest uświadomienie sobie, że każda sytuacja inwestycyjna jest inna i nie znajdziemy na rynku dwóch identycznych ze sobą sytuacji, a to, co działało w innym kontekście, niekoniecznie zadziała ponownie. Należy pamiętać też, że każdy uczestnik rynku ma inne cele, inne horyzonty czasowe oraz inną tolerancję na ryzyko. Z tego powodu podejmowanie decyzji wyłącznie na podstawie działań innych osób w Waszym przypadku może okazać się wysoce niesatysfakcjonujące.
Warto zachować niezależność własnego osądu oraz myślenia i podejmować decyzje wyłącznie na podstawie własnych przemyślanych analiz. Kluczowe staje się również krytyczne podejście do informacji, które docierają do nas z wielu różnych źródeł. Nie każda informacja medialna jest rzetelna, a łatwość i szybkość, z jaką informacje w dzisiejszym świecie mogą się rozprzestrzeniać, sprawia, że błędne lub zniekształcone dane wywołują masowe reakcje.
Na przeciwległym biegunie do podążania za tłumem znajduje się kontrariańskie podejście do inwestowania. To strategia, w której inwestor decyduje się postępować wbrew masowym ruchom rynkowym, wychodząc z założenia, że tłum bardzo często się myli. Kontrarianin kupuje, kiedy inni sprzedają, i sprzedaje, kiedy inni kupują, wierząc, że to, co jest popularne i modne, jest już zbyt drogie, a to, co jest ignorowane, posiada niedocenioną wartość.

Bycie w kontrze dla samego bycia przeciwnym to jednak jedynie inna forma ulegania własnym emocjom, taki syndrom antyleminga. Różny jest tylko mechanizm wyboru, ale zasada pozostaje ta sama – kierujemy się emocjonalnym impulsem, w tym przypadku pragnieniem bycia „mądrzejszym od tłumu”, zamiast chłodnej kalkulacji. Takie podejście prowadzi do postrzegania każdego ruchu tłumu jako czegoś błędnego, co nie zawsze będzie prawdą.
Kontrariańskie podejście do inwestowania powinno być wsparte przede wszystkim rzetelną i solidną analizą danych i odcięciem się od uproszczonej dychotomii „tłum kontra ja”.
Pamiętacie te słynne sowa?
„Nie daj się wciągnąć w to, co robią inni. Bycie w kontrze nie jest rozwiązaniem, ale podążanie za tłumem też nie. Musisz po prostu odciąć się emocjonalnie”.
Warren Buffett
Zamiast koncentrować się na tym, by zawsze iść z prądem lub zawsze pod prąd, należy skupić swoją uwagą na analizie rzeczywistego potencjału i wartości wewnętrznej danego aktywa. Po prostu należy zrozumieć, czy dana reakcja tłumu jest zwyczajnie uzasadniona.
Raz okaże się, że tłum się myli, ale innym razem może się okazać, że tłum ma rację, a to my byliśmy w błędzie, nie dostrzegając rzeczywistego ryzyka, jakie pojawiło się gdzieś na horyzoncie. Najważniejsze jest po prostu samodzielne myślenie i solidna analiza danych. Dobrze opisuje to poniższy cytat:
„Nie masz racji ani się nie mylisz tylko dlatego, że tłum się z tobą nie zgadza. Masz rację, ponieważ twoje dane i rozumowanie są poprawne”.
Benjamin Graham
Syndrom leminga jest poważnym wyzwaniem dla każdego inwestującego w spółki nowych technologii. Co jakiś czas wpadają w tę pułapkę nie tylko młodzi stażem uczestnicy rynku, ale zdarza się to też cyklicznie bardzo doświadczonym inwestorom giełdowym. Jest to po prostu kolejny rodzaj ryzyka, którego nie da się pominąć, właściwie nie da się go skutecznie ani zmierzyć, ani zdyskontować, choć jego wpływ na Wasz portfel inwestycyjny może być bardzo istotny.
Syndromy leminga i antyleminga nie wyczerpują jeszcze listy niebezpiecznych sytuacji, jakie można napotkać na rynku nowych technologii. Teraz przyszedł czas, by przyjrzeć się iluzjom percepcji… Ale o tym opowiem Wam już kolejnym razem.